środa, 29 lutego 2012

'Authority: The Lost Year'

Kiedy w 2006 roku Wildstorm wyzdrowiał z choroby zwanej 'Eye of the Storm' i zabrali się z powrotem superbohaterstwo dla ludzi, wypadało zrobić reboot uniwersum. I wymyślili sobie, że na dwóch najważniejszych tytułach: 'Authority' i 'Wildcats' postawią Morrisona. Ten zaczął ambitnie, pierwsze dwa zeszyty 'Authority' wzbudziły spore zainteresowanie. Potem jednak 275-ty Kryzys w DC okazał się dla Morrisona zbyt absorbujący i zniknął z Wildstorma bez śladu. Komuś ta ziejąca dziura widocznie przeszkadzała, bo trzy lata później zatrudnili Keitha Giffena, żeby 'Authority' dokończył.

Generalnie, 'Authority' podróżuje uszkodzonym Carrierem między różnymi alternatywnymi wszechświatami, w każdym spotykając skrzywioną wersję samych siebie: a to faszystowską, a to komediową, itd. Nic specjalnie oryginalnego ani przyciągającego uwagę. Nie pomaga, że Giffen pisze dość chaotycznie, a do tego rysownik zmienia się praktycznie co zeszyt: pozostaje wrażenie bałaganu.

Podsumowując: hańbę Morrissona lepiej było zostawić w spokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz