środa, 4 stycznia 2012

Machine of Death 27: 'COCAINE AND PAINKILLERS'

Machine of Death 27 ('COCAINE AND PAINKILLERS'): początki Maszyny jako gadżetu w telezakupach. Plus obrazek obyczajowy o życiu twórców kampanii reklamowych. Fajny tekst, bardzo ciekawie oddany klimat pierwszego zaskoczenia Maszyną (powinien być zaprezentowany znacznie wcześniej, jako jeden z pierwszych). Plus bezlitośnie cyniczna puenta.

Machine of Death 26: 'Love ad nauseam'

Machine of Death 26 ('Love ad nauseam'): krótki żarcik o naturze ogłoszeń matrymonialnych w świetle Maszyny.

wtorek, 3 stycznia 2012

Cabals

Gdyby ktoś chciał zagrać sobie w CCG na Androidzie, 'Cabals' potrafi wciągnąć na dłuższą chwilę. Interfejs jest całkiem praktyczny (co nie jest łatwe dla gry tego typu na dość jednak małym ekranie telefonu), ale sama gra też się prezentuje niczego sobie. W szczególności, rozgrywka nie polega na wystawianiu karty na tradycyjnej 'ławeczce pokemonów', ale na manewrowaniu nimi na planszy - to jest ten element, który np. Doomtowna czyni jednym z najlepszych CCGów. Do tego fajny klimat steampunkowy (dieselpunkowy?) zamiast standardowego w takich produkcjach (i wynudzonego już do granic możliwości) fantasy.

Wady? Gra jest ponoć multiplatformowa, ale wersję na PCty wykonano w WinIOSowej technologii Unity Engine :(

Obejrzeliśmy z dzieciakami 'Tryumf Pana Kleksa...

Obejrzeliśmy z dzieciakami 'Tryumf Pana Kleksa', o którego istnieniu w ogóle przez kilka lat nie miałem pojęcia. Kierownictwo to samo, co w oryginalnej filmowej trylogii (scenariusz i reżyseria: Gradowski, muzyka: Korzyński), ale poza tym wszystko inne. Prawdopodobnie nie wystarczyło pieniędzy na dość wystawne widowisko i większość filmu zrealizowana jest jako animacja. Styl może nie disneyowski, ale pełny energii i zwyczajnie ciekawy. Ale oprócz animacji jest też część normalna, aktorska: o rysowniku komiksów, który ilustruje przygody Adasia i Kleksa. I ta część jest jakaś dziwacznie poszarpana: duże przeskoki w akcji, pogubione wątki i niespójny związek między "rzeczywistością" a "bajką". Oryginał książkowy też już był dosyć odjechany (zresztą dlatego jest chyba najśmieszniejszym tomem książki), ale Gradowski odjechał w mocno innym kierunku - zresztą, po poprzednich filmach już wiemy, jak on potrafi zmasakrować Brzechwę.

Generalnie: można obejrzeć, jeśli się nie oczekuje filmu na miarę "Akademii". Po dawnych czasach pozostała tylko muzyka Korzyńskiego i głos Fronczewskiego...