środa, 21 marca 2012

'Luther'

Mark Waid wchodzi w 'cyfrowe komiksy' (cokolwiek to miało by znaczyć) historyjką o (sigh...) sprzątaniu po zombie-apokalipsie.

Widać, reszta świata po killunastu latach zaczyna wreszcie doganiać McClouda...

Futurama 4x09-4x11

'A Leela of Her Own' - Leela jako najgorsza w historii graczka w blernsballa. Zyskuje dodatkowy element humorystyczny dla europejczyków, którzy nie mają pojęcia o baseballu: ciężko wtedy odróżnić, czy to, co dzieje się na boisku jest normalne, czy jest to już element komediowy. :) 'The 30% Iron Chef' - Bender szkoli się na kucharza. Przy czym najpierw zabija mistrza swoją potrawą, a potem wygrywa konkurs dodając LSD do swojego dzieła. Bezlitośnie zabawne. 'Where No Fan Has Gone Before' - odcinek w hołdzie dla oryginalnego treka. "W hołdzie" to za mało powiedziane, to właściwie pełnowymiarowy list miłosny. Tak, jak tylko Futurama potrafi: obśmiać coś bez litości, demonstrując równocześnie bezgraniczną miłość do tematu. A przy tym ani na chwilę nie tracąc swojego niepowtarzalnego stylu. Jeden z najlepszych odcinków serialu.

'Listy do M.'

Były porównania do "Love actually", ale właściwie tylko jeden z wątków jest typowo "romantyczny", więc właściwie jest to "bożonarodzeniowa komedia obyczajowa". Film generalnie nie z mojego ulubionego gatunku, ale jeśli jest jedna dobra rzecz, na którą można liczyć w komediach romantycznych, to dialogi. I te faktycznie są świetne - w szczególności rozmowy młodego Stuhra (Mikołaja) z synem:

- Sześć na pięć kobiet zgadza się iść na randkę z nieznajomym.
- To dużo.

- 100 milionów par sypia ze sobą na pierwszej randce.
- To bardzo dużo.

Generalnie, poziom "świąteczności" i "romantyczności" nie sięga cukierkowości; mimo silnej przewidywalności akcji ogląda się dość przyjemnie. Nawet w samym środku Wielkiego Postu.

Tintin

Pisząc o filmie, zapomniałem jeszcze wspomnieć o jego jednej poważnej zalecie: skłonił mnie wreszcie do przeczytania oryginalnych komiksów. Egmont zakończył kompletne wydanie w zeszłym roku, więc można (jeśli np. ma się gdzieś pod ręką bibliotekę) zapoznać się z całością (jedyne 24 tomy). Format ciut maławy, ale poza tym wydanie bez zarzutu: papier, kolory, przekład.

No i właściwie nie wiem, czemu tyle się opierałem: świetna przygodówka. Znakomicie narysowana, zabawnie opowiedziana. Jest też wspaniała galeria bohaterów. Zestarzała się minimalnie. Jeśli komuś się podoba "Kajtek i Koko", to "Tintin" też mu przypadnie do gustu. (Można też zaobserwować podobną ewolucję autora: od zbioru slapstickowych scenek do pełnowymiarowej historii.) Nic dziwnego, że film wyszedł taki dobry: materiał wyjściowy jest na tak wysokim poziomie. :)

Generalnie - jeśli ktoś odczuwa choć odrobinę skłonności ku przygodowym komiksom: absolutna klasyka, zdecydowanie godna polecenia. Jatka Walerego Wątróbki potwierdza.

Bałwany się kończą

Dla zdrowia i urody

Dwa i ćwierć litra

Pięć

Nowe buty mokre buty