poniedziałek, 5 grudnia 2011

'Nowa Fantastyka' 11/2011

Bartosz Orlewski - Za garść zbawienia
Z początku fantastyka w sztafażu Dzikiego Zachodu, potem okazuje się, że chodzi raczej o poważne rozważanie teologiczne (teozoficzne?). Niestety, nic a nic jedno z drugim się nie klei.

Grzegorz Janusz - Miniatury literackie
Szorty Janusza zasadniczo niezłe. Kilka co prawda niezrozumiałych, kilka właściwie będących dowcipem, ale też i kilka krzyczących o to, żeby rozwinąć w coś dłuższego.

Anna Dominiczak - Korale
Korale od obcego handlarza odmieniają brzydulę Arnny. Z początku zapowiada się na nastoletnie romansidło, ale kończy jako horror. Zmyłka choć niewielka, ale sympatyczna - jednak całość jest przez to niespójna.

Łukasz Henel - Wampir ze Śląska
Seryjny morderca, który nie jest tym, na kogo wygląda. Pomysł nie nowy, ale udało się autorowi mnie zaskoczyć. THE BEST OF 11/2011

David Moles - W magicznym królestwie
Cyberpunk: ciężkie życie postludzi w VRach kontrolowanych przez SI. Dobre, ale ciut więcej autorskiej (a może translatorskiej?) dyscypliny by się przydało, bo łatwo się niestety pogubić, co się właściwie w tekście dzieje. SECOND BEST OF 11/2011

Eugenia Lily Yu - Osy kartografowie i pszczoły anarchiści
Osy kontra pszczoły i imperialistyczna kartografia kontra anarchizm. Bardzo oryginalne i wciągające. Szkoda tylko, że nie tekst nie może się do końca zdecydować, czy chce być fantastyką czy tylko alegorią.

Christopher Moore - KarmaRybak, jego kotka, jego młoda żona i zazdrosny handlarz rybami - chińska opowieść o duchach. Pięknie opowiedziane i nieźle trzyma klimat, choć demonozoofilia jest z pewnością nieco kontrowersyjna :)

niedziela, 4 grudnia 2011

Mikołaj przyniósł 3 sztuki Knizii

Mikołaj przyniósł dzieciom, jak można się spodziewać, planszówki. Co ciekawe, wszystkie 3 są autorstwa Knizii, a w dodatku wszystkie 3 w mniejszym czy większym stopniu opierają się na mechanizmie 'memory'.

'Pluszaków w podróży' jeszcze nie rozegraliśmy, ale po lekturze instrukcji wygląda mi to na iście sacksonowskie ćwiczenie formalne: jak mało trzeba, by z problemu z teorii gier zrobić grę. Tym razem ćwiczenie polega na tym, by zapamiętać pozycje 12 zmieniających się kafelków wylosowanych spośród 50 różnych. Ponieważ 12 lokacji jest ozdobione różnymi obrazkami, to do zapamiętania można użyć podstawowej metody mnemotechnicznej: ułożyć jakąś historyjkę. Zobaczymy, jak to zadziała w praktyce.

'Ramses Pyramid' istotnie jest tak fatalna, jak wszyscy mówią. Nudna i losowa rzecz z dodatkiem elementu pamięciowego. Układanie piramidy to najzabawniejsza część, potem już tylko nuda. Knizia potrafi robić znacznie lepsze gry dla dzieci, podejrzewam tutaj psującą rękę firmy Lego ('rodzicei znają Grzybobranie/Snakes&Ladders, wszystkie gry muszą być takie'). A w ogóle, czy jestem jedyny, któremu wydaje się, że gry Lego są strasznie nieergonomiczne? Jakieś to wszystko takie małe, zawsze się przy przestawianiu np. pionków odłącza, co nie trzeba. Aż się prosi o potraktowanie części nieruchomych klejem, ale wtedy znika tak wychwalana możliwość modyfikacji...

'Polly Pocket' natomiast to niewątpliwy majstersztyk. Jak z memory zrobić coś ciekawego? Np. dodając mechanizm push-your-luck. Otóż zamiast standardowego zestawienia w pary, mamy różne rodzaje kafelków: są takie, które możemy zebrać po odsłonięciu jednego, dwóch, trzech lub czterech identycznych egzemplarzy. Do tego kafelki możesz odsłaniać tak długo, jak chcesz - aż nie "skusisz", odsłaniając "negatywny" kafelek. Jednym słowem, do tradycyjnej zabawy opartej na umiejętnościach (w którą dorośli przeważnie dostają od dzieci bęcki) dodajemy strategiczne decyzje, zmieniając w zadziwiająco przyjemną grę. Świetna rzecz. (Dzieciakom też się spodobało, dzisiaj rano grali sobie w nią sami :) )