poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Planszowy kwiecień

  • 'Chunky Fighters', zrobione już jakiś czas temu, doczekało się rozgrywki i kompletnie rozczarowało. Gra jest kościana, więc oczywiście i losowa - ale spodziewałem się odrobinę strategii (czy choć taktyki). Nie stwierdzono, gra jest bezmyślną kulanką. Jedyny plus: pomysł i wygląd.

  • Wypróbowane kolejne dwie pozycje z piramidkowego repertuaru. RAMbots to icehouse'owy analog RoboRally, który podoba mi się znacznie bardziej od oryginału. Gra jest niedługa, dynamiczna - i choć chaosu jest sporo, to jednak programowanie ruchów odgrywa najważniejszą rolę: tak, jak powinno być w tego typu grach. Gnostica natomiast, do której przymierzałem się już od bardzo dawna, właściwie tylko potwierdziła, że jest grą intrygującą i wymagającą o wielu więcej rozgrywek.

  • 'Blood Bowl: Team Manager' wypadł dość przyzwoicie, choć odebrałem go jako mocno chaotyczniejszą wersję 'Core Worlds'. Temat futbolu (nawet w świecie Warhammera) jest niestety dla mnie kompletnie nieinteresujący, więc pozostanę raczej przy znacznie lepszym 'Rune Age'.

  • 'Gosu' to mocno intrygująca karcianka. Niby zwykła zabawa z cyklu 'każda karta robi co innego', wyróżniająca się nieco bardzo wysoką estetyką i przejrzystością kart. Gra jest jednak dość wymagająca z jednego prostego powodu: 7 kart, które ciągniemy na początku partii, musi nam wystarczyć na całą rozgrywkę. Jeśli chcemy więcej, musimy skorzystać z jakichś efektów kart. W efekcie 'zarządzanie ręką' zamienia się w zarządzanie talią', trochę jak u Knizii w 'Blue Moon', ale bardziej nakierowane na comba. Wymaga kilku rozgrywek, żeby poczuć klimat, ale intryguje mocno.

  • '15 Greatest Boardgames in the World' zawiera również go (zamaskowane jako 'Surround', gra o policjantach i złodziejach), co stało się inspiracją do ściągnięcia z półki zakurzonego gobanu (nie granego chyba nigdy). Miałem swego czasu kilka podejść do tematu, ale nie chwyciło specjalnie nigdy.
  • Natomiast w wariancie 'atari' są rozgrywki z Adasiem niezwykle przyjemne. Obydwaj gry się uczymy i zaskakujemy ciekawymi ruchami. Świetna sprawa.

Everlands

Planszówka zamaskowana jako gra na Androida. Lekko jakby Hive czy Kingpin, ale najbardziej podobna oczywiście do Neuroshimy Hex. Zasady proste, jednostki zróżnicowane, scenariusze wymagające - jest się czym zająć przez dłuzszą chwilę. Choć więc mam wrażenie, że mechanice jeszcze trochę brakuje elegancji, kampanię na pewno zamierzam skończyć.