środa, 21 marca 2012

'Listy do M.'

Były porównania do "Love actually", ale właściwie tylko jeden z wątków jest typowo "romantyczny", więc właściwie jest to "bożonarodzeniowa komedia obyczajowa". Film generalnie nie z mojego ulubionego gatunku, ale jeśli jest jedna dobra rzecz, na którą można liczyć w komediach romantycznych, to dialogi. I te faktycznie są świetne - w szczególności rozmowy młodego Stuhra (Mikołaja) z synem:

- Sześć na pięć kobiet zgadza się iść na randkę z nieznajomym.
- To dużo.

- 100 milionów par sypia ze sobą na pierwszej randce.
- To bardzo dużo.

Generalnie, poziom "świąteczności" i "romantyczności" nie sięga cukierkowości; mimo silnej przewidywalności akcji ogląda się dość przyjemnie. Nawet w samym środku Wielkiego Postu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz