piątek, 15 lutego 2013

Spiderbat vs Batspider

Obejrzałem 'The Dark Knight Rises' i 'The Amazing Spider-Man'. Obydwa to całkiem niezłe filmy, obydwa godne polecenia widzom, którzy nie cierpią na alergię na superbohaterów.

Co ciekawe, obydwa reprezentują świeży nurt 'umroczniania' filmowych wersji superbohaterów. ["Patrzcie, jak wspaniale było w komiksach z lat 90-tych, zróbmy to samo w kinie!" :)] W przypadku Spider-Mana, zastosowane w dawkach umiarkowanych, sprawdziło się to całkiem nieźle. W przypadku Batmana, mam z tym spory problem. (Ta sama kwestia nurtowała mnie już zresztą przy poprzednim Nolanowskim Batmanie.) A mianowicie: film jest dobry, akcja i intryga wciągają i poruszają, ale ciągle wyczuwalny jest silny konflikt na linii realizm-komiks. Na przykład w świecie Batmana jest zupełnie normalne, że do zaminowania metropolii wystarczy wozić środki wybuchowe betoniarką. Ale gryzie się to kompletnie z podwyższonym realizmem, do którego film pretenduje. Czy opowiadana historia nie zyskałaby, gdyby wyjąć z niej Batmana? A Batman nie zyskałby, gdyby umieścić go jednak w bardziej komiksowej fabule?

To jest moim zdaniem przyczyna, dla której Marvel radzi sobie w kinie znacznie lepiej od DC: nie próbują robić głębokich filmów o superbohaterach, ale po prostu porządną inteligentną rozrywkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz