piątek, 15 lutego 2013

'Amber'

W ramach akcji powrotu do lektur z czasów młodości - tym razem cały 'Amber' Zelaznego.

Z młodzieńczej lektury (niekompletnej, dwóch bodajże ostatnich tomów nie było w miejskiej bibliotece) pozostało mi wrażenie, że to jedna z lepszych rzeczy fantasy.

Genialni bohaterowie, rewelacyjna kreacja świata (a właściwie multiwersum), zaskakująca na każdym kroku intryga, znakomity humor w dużych ilościach - to rzeczywiście się zgadza. Zelazny pisze tak, że nie sposób się oderwać. Co chwilę nowe postacie/miejsca/wątki, a każdy opowiedziany z prawdziwym kunsztem. Ale jeśli tylko jakimś cudem czytelnik choć na chwilę zastanowi się, co właściwie czyta...

Odpowiedzią na każdą zagadkę jest nowa zagadka, przeciwwagą dla ciekawej postaci - nowa jeszcze ciekawsza, tajne stronnictwa i spiski mnożą się jak króliki. A kiedy już nie da się tego dłużej ciągnąć - czasami po np. trzech czy czterech tomach (gdy prawdopodobnie sam autor obawia się, że pogubi wątki), następuje obszerne wyjaśnienie w ulubionej przez czytelników na całym świecie postaci tzw. infodumpu. Znaczy, bohater siada z jakąś inną postacią, a ta szczegółowo mu opowiada: co, jak i dlaczego właściwie się wydarzyło. Co dodatkowo woła o pomstę, schemat taki jest powtórzony kilkukrotnie. Ma się ochotę autora zlinczować - mimo genialnego talentu pisarskiego (i faktu, że już nie żyje).

Generalnie: możnaby polecić - ale z ogromnym ostrzeżeniem: kliniczny przypadek infinitus cliffhangerus moffatus maximus!

Przy okazji: ktoś mi potrafi wytłumaczyć, jak to się stało, że Amber nie doczekał się jeszcze wydania e-książkowego (w oryginale!)?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz