czwartek, 24 maja 2012

Sequel: The Quickening

Zapowiadane już od pewnego czasu, wyczekiwane z pewną nawet ekscytacją, wreszcie pojawiły się sequele Agricoli i Race for the Galaxy. I, jak to sequele, rozczarowały.

Agricola: Ostatnia krew Chłopi i ich zwierzyniec jest pozbawiona różnorodności kart pomocników/ulepszeń i losowości kart akcji, więc każda rozgrywka wygląda tak samo. Gra jest w dodatku dwuosobowa, więc widać to szczególnie wyraźnie: po pierwszych dwóch rozgrywkach wydaje się, że pierwszy ruch decyduje o strategii (jeden gracz kupi szopę w pierwszej rundzie, drugi - nie). Gra się przyjemnie, jest nad czym pomyśleć, ale dużej żywotności grze nie wróżę.

Z The City natomiast coś poszło ewidentnie nie tak - Lehmann upraszczając Race'a, wyciął z niego całą grę. Podstawowy mechanizm z Race'a ("czy zagrać kartę, czy nią zapłacić") w ogóle nie dochodzi do głosu. W pierwszych trzech-czterech ruchach zagrywasz karty, które dają ci największy dochód, potem grasz te, które przynoszą najwięcej PZ. Bach, 50 PZ, koniec gry. Zero decyzji, fun factor niczym jeżozwierzołaki na lotniach. Przykre. (A w ogóle: "Przychodzi baba do lekarza i punkty należy zanotować na kartce.")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz