niedziela, 27 listopada 2011

Space Hulk: Death Angel

W dogrywce 10-tego MathTrade'u udało mi się prototypowe Eminent Domain wymienić na 'Space Hulk: Death Angel'. Wypróbowałem go sobie solo i nie do końca wiem, co o nim myśleć. Z jednej strony, gra solowa jest dość trudna. Prowadzisz trzy zespoły bitewne naraz, więc trzeba się nieźle nakombinować przy wyborze akcji: "ci jako jedyni mogą teraz strzelać, są obróceni w dobrą stronę, ale są w złym miejscu, więc trzeba poruszyć tych drugich, żeby się z nimi zamienili, ale wtedy nie mogę aktywować drzwi...". (Właściwie w więcej osób jest pewnie dokładnie tak samo - tyle, że przedyskutowuje się to w więcej osób.) Z drugiej strony, losowość jest dość spora. Z trzech partii udało mi się wygrać ostatnią, właściwie dzięki kilku szczęśliwym przypadkom - nie czułem, żebym grał jakoś szczególnie lepiej. Gry kooperacyjne oczywiście muszą być losowe, żeby nie zmienić się w jednostajną łamigłówkę - ale taki na przykład Pandemic ma tą losowość dość ograniczoną. Być może to wina kostek, ale jeśli zabronimy ich używania w grach kooperacyjnych, to musimy wyrzucić za okno 'Star Trek: Expeditions' i 'Mousquetaires du Roy'...

Do gry w każdym razie jeszcze wrócę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz