poniedziałek, 18 marca 2013

Powrót do Fundacji

Fantasy bez końca, fantasy w sztafażu teologicznej postapokalipsy, fantasy w sztafażu science-fiction przebranego za fantasy... Jakoś nie pasuje mi ostatnio ten gatunek, plany na najbliższy czas obejmują zdecydowane przeprogramowanie na SF, tudzież cyberpunk..

No więc na literkę 'A': Asimov, 'Fundacji' tomy 4-7 ('Edge' i 'Earth' jako powtórka, prequele premierowo). Historia inspirowana już tym razem nie okropnościami wojny światowej, ale pokaźną zaliczką. Nic a nic to książkom nie zaszkodziło, żadnego spadku formy przez te ponad 30 lat autor nie doznał, nadal czyta się rzecz znakomicie. Prosto opowiadane, pełne pomysłów historie, taki jakby 'intelektualny kryminał' to specjalność Asimova. Zawsze da mnie radę czymś zaskoczyć, nawet gdy myślę, że wszystko odgadłem.

Choć oczywiście są to już zupełnie inne książki. Idea, która dominuje w tych tomach, to pomysł połączenia 'Fundacji' z cyklem o robotach i trzeba przyznać, zrobił to autor całkiem zgrabnie. (Zwłaszcza w prequelach, które właściwie demonstrują, jak powstawała psychohistoria.) Nie podoba mi się natomiast, że historia Fundacji się kończy ledwo w pół drogi (500 lat Planu Seldona) i to w momencie, który ciężko zaakceptować jako docelowy. (Choć w pewnym sensie jest to logiczna konsekwencja Zerowego Prawa Robotyki.) Zdecydowanie powinno się zakazać umierania autorom, którzy nie dokończyli cykli tej miary...

Pozycja obowiązkowa.

Szykuje się jeszcze lektura trzech powieści nie należących do żadnego cyklu (choć w pewnym sensie też je Asimov lekko w całość w tych ostatnich tomach wmontował): 'The End of Eternity', 'The Gods Themselves', 'Nemesis'.

 

PS. Polecam serię znakomitych artykułów, analizujących 'Fundację' tom po tomie.

1 komentarz:

  1. Mam gdzieś stary kryminał z akcją w jakimś laboratorium, szczegółów i tytułu nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń