środa, 31 października 2012

Zakon 'Galaktyka'

'Zakon końca świata', mówią. 'Dobre', mówią. Kazys poleca. Planszówkę nawet robią. No to przeczytałem. No i jak dla mnie, to jest wzorcowy przykład, jak się książek nie powinno pisać. (Albo bardziej skromnie: Jak pisać książkę, żeby mnie zezłościć.)

Jest intrygująca kreacja świata, jest ciekawy bohater, jest wciągająca akcja w całkiem szczodrych proporcjach, a do tego całość porządnie napisana. Czego brakuje? Sensu jakiegokolwiek. Jest sobie gość, fachowiec wyższej klasy, ma potężnych przeciwników i odpowiedzialną misję zbawienia świata. Ale potem zaczyna mieć wizje, które mu spokoju nie dają, więc wlecze się biedak na quest do Drzewa. Queści się tak biedak przez cały drugi tom, od jednego przypadkowego spotkania do drugiego. Aż wreszcie dochodzi do Drzewa i... ma następną wizję. Ale taką bardziej. Wiecie, superwizję. Taką, po której człowiek zmienia się w Keanu i odlatuje. Koniec książki.

I teraz nie wiem. Skończyło się? To chyba coś przegapiłem. (Być może ten moment, w którym Potężni Źli Mistrzowie Blasku zostali pokonani?) A może będzie dalej? To gdzie do diaska jest informacja ostrzegawcza na okładce "Początek sagi o świecie, w którym questuje się do Drzewa"?

Ja rozumiem, taka była wizja autorki i w ogóle. Ale moja wizja powieści wymaga, aby opowiadana historia miała nie tylko początek i środek, ale przede wszystkim sensowny koniec. I ten punkt jest nienegocjowalny.


Ale nic to, myślę sobie. To tylko fantasy, nawet jeśli o smaku erowodnikowej postapokalipsy. Pani pisać potrafi całkiem nieźle, zobaczmy, jaką wygotowała SF. No i 'Grillbar "Galaktyka"' zdecydowanie nie rozczarowuje. Mamy nadal akcję i bohaterów, i świat, i nawet całkiem sporą porcję humoru. Jest historia, opowiedziana od początku do końca. Jedyna usterka to pierwszoosobowa narracja. Jak na zupełnie normalnego faceta, zawiera zadziwiająco dużo opowiadania o uczuciach, jak gdyby ktoś głównego bohatera podmienił na jakąś przysłowiową pensjonarkę. Jak kogoś to nie odrzuci od lektury, będzie się bawił dobrze. Ja się bawiłem, w każdym razie.

2 komentarze:

  1. Zakon mnie też rozczarował.
    A polowałem na oba tomy jeszcze w poprzedniej edycji.
    Głupie to było, ale końcówki nie pamiętam, czyli nic konkretnego.
    Grillbar jakoś mocno nie zainspirował, żeby się za nim oglądać, ale może kiedyś.

    Te poprzednie o aniołach też dużo miały w sobie o uczuciach. Dlatego może się części kobiet podobają. Być może częściowo zbieżnych z "profilem" autorki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Grillbar to solidna przygodówka. Musiałem czytać, aż zasypiałem.
    Uczucia, to nie wiem...

    OdpowiedzUsuń