środa, 5 grudnia 2012

Never-ending Supreme

Piętnaście lat przed tym, gdy Wysłanniczka Świata Idei Mary Poppins pokonała w walce Antychrysta Harry'ego Pottera, Alan Moore został władcą wszechświata. Był to liefeldowy kawałek Image'a, który właśnie odprysnął w twór zwany Maximum, a później Awesome Comics. Wydawnictwo nie pożyło długo, więc większość planów (odnośnie np. Glory czy Youngblood) nie została zrealizowana - ale dostaliśmy prawie dwa pełne lata Supreme'a. List miłosny Moore'a do historii amerykańskiego komiksu, który jest również znakomitą rozrywką: coś, jak w przypadku pulpu i 'Toma Stronga'. Jedyny problem był taki, że komiks nie został dokończony: Moore co prawda napisał ostatnie zeszyty, ale wydawnictwo padło, zanim zdążono je narysować i wydać.

Kiedy się dowiedziałem, że po 15 latach Image postanowił serię kontynuować, zaczynając od brakujących zeszytów, od razu sobie 'Supreme #63' kupiłem i przeczytałem. No i niestety. Kawałek jest oczywiście świetny ([spoiler]Dax czyta 'Omnimana' i dedukuje istnienie Supremii[/spoiler]), ale nadal pozostaje bez zakończenia. Okazuje się, że finałowego zeszytu Moore jednak nie stworzył, a wskrzeszoną serię będzie pisał Erik Larsen. Zajrzałem ostrożnie: w wielkim finale Larsen przywraca liefeldowego Supreme'a i zabija/pozbawia mocy większość moore'owskich bohaterów. Pogrom? Triumf retronostalgii za latami 90-tymi? A może symboliczne zwieńczenie dla wcielonej historii komiksu?

Werdykt: do trade'ów z Checkera trzeba oczywiście 'Supreme 63' dokupić. Od dalszych zeszytów lepiej się trzymać z dala.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz