poniedziałek, 12 listopada 2012

'League of Extraordinary Gentlemen: Century'

Pierwsze dwa tomy 'Ligi' to dość w sumie nieskomplikowany steampunk. OK, spora część zabawy polega na wynajdowaniu nawiązań - ale ktoś, kto łapie ich niewiele, ciągle będzie się dobrze bawił opowiadaną historią. 'Czarne dossier' podnosi trudność - większa część książki to 'teksty źródłowe', które bez nawiązań są właściwie kompletnie niezrozumiałe. Ale narracja główna i tak daje radę opowiedzieć dość intrygującą historię (tym razem w klimatach szpiegowskich a la lata 50-te).

A potem przychodzi 'Century'. Zapowiada się ciekawie: sto lat walki z nadchodzącą apokalipsą, opowiedziane w trzech częściach, jak następuje. (UWAGA: ciut spoiluję.) W 1910 Carnacki, Raffles oraz Orlando, Mina i Allan tropią (bez większych sukcesów) Crowleya. W 1969 już tylko Orlando, Mina i Allan na koncercie Stonesów zapobiegają wcieleniu się Crowleya w Jaggera. A w 2009 walczą z Antychrystem. Plan ciekawy, ale w praktyce fabuły są kompletnie pretekstowe i do opowiedzenia w dwóch zdaniach, a główni bohaterowie znajdują się w każdym tomie na kompletnych rubieżach głównej intrygi. Zrozumienie w ogóle większości wątków opiera się na znajomości nawiązań. Z z kolei ich tropienie jest tym razem utrudnione, ponieważ ich zagęszczenie przekroczyło w tych tomach wartość krytyczną. Do tego dochodzi silny symbolizm w stężeniu zbliżonym do 'Promethei' i rzecz staje się praktycznie niestrawna.

Podsumowując: ci, którzy twierdzą, że Moore się kończy, mają rację. A przynajmniej, skończył opowiadać ciekawe historie. Pozostał nam tylko zaklęty w komiks wykład o cudach magii. Ja podziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz