wtorek, 26 listopada 2013

Pięćdziesięciu Doktorów

'The Day of the Doctor' - wielki hype i niziutkie oczekiwania. A w sumie wyszło całkiem nieźle. Porządnie opowiedziany 'crossover', bez dużej ilości moffatowskiego machania rękami. Aktorzy dopisali, dialogi bawią, historia trzyma sens mimo sporej liczby skoków w czasie.

Razi oczywiście niczym gigantyczna dziura w środku ekranu brak Ecclestone'a. Co oni mu takiego zrobili na planie Doktora, że woli ganiać po polach bitew z długimi uszami?

Zwraca także uwagę minifilmik 'The Night of the Doctor', który podarowuje McGannowi godny koniec i przy okazji fantastyczny kontekst dla Wojny Czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz