czwartek, 16 sierpnia 2012

'Dollhouse"

Jak w przypadku 'Caprici', długo po obejrzeniu się zabierałem za większy tekst, ale widzę, że nic z tego nie wyjdzie, więc chociaż w skrócie:

Rzecz jest o technologii przechowywania ludzkich umysłów - i ich wgrywania w inną osobę. A dokładnie o firmie, której pracownicy to 'lalki', które mogą w każdej chwili stać się kimkolwiek, według zamówienia klienta.

Koncepcyjnie bardzo obiecujące; chociaż z początku właściwie ogląda się nieco jak 'Alias', to w późniejszych odcinkach pomysł czasem rozwija skrzydła (kobieta, która sama prowadzi śledztwo w sprawie swojej śmierci; dziewczyna w trakcie terapii psychologicznej leczona przez samą siebie wzbogaconą o pełną wiedzę medyczną, itd.).

Clue serialu jest jednak skomplikowana intryga wokół samego Domu, jego założycieli i celów. Nikt praktycznie z bohaterów nie jest tym, za kogo się podaje i zaskoczenie goni zaskoczenie. Ogląda się nieźle i całość dociera do logicznego zakończenia, co nie tak znowu często w serialach się zdarza. Szkoda tylko, że nacisku nie położono na możliwości technologii 'lalek'.

Efekt końcowy psuje dodatkowo dziwaczny pomysł Whedona: ponieważ oryginalny pomysł opiewał na jakieś pięć sezonów, ale sieć sfinansowała tylko dwa, Joss skondensował swoje pomysły na ciąg dalszy i przedstawił je w dwóch odcinkach. Co gorsza, jeden z nich na koniec pierwszego sezonu. Wyszedł więc taki 'foreshadowing', który byłby może całkiem fajny, gdyby nie fakt, że UWAGA SPOILER przyszłość, do której zdąża świat 'Dollhouse' to zasadniczo wariacja na temat (ziew) zombie-apokalipsy KONIEC SPOILERA, co rozwala wartość dramatyczną całej serii.

Podsumowując: 'Firefly' to to nie jest, ale i tak godne polecenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz