W wieleset lat po lądowaniu statku kolonistów na planecie Plateau potomkowie załogi statku nadal rządzą kolonistami. W szczególności system prawny opiera się na przerabianiu przestępców na narządy do przeszczepów. Rewolucja wydaje się więc całkiem na miejscu.
Zawsze podziwiam Nivenowską umiejętność tworzenia światów - w tym przypadku fascynująca jest wizja planety skolonizowanej tylko na jednym szczycie - wystarczająco wysokim, by sięgnąć atmosfery. Same relacje społeczne i przebieg rewolucji już mnie tak nie wciągnęły, choć muszę przyznać, że finalny szturm na szpital jest bardzo spektakularny. No i psioniczna niewidzialność też jest ciekawa.
Generalnie - mniej przypadła mi do gustu niż inne książki Nivena. Następny przystanek: Ringworld.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz