poniedziałek, 7 listopada 2011

Buzz: 2011-11-07 05:40

tag:google.com,2010:buzz:z12dffirot3ex5cnd22gfvmg0yredvyuz
Adrian Wiechec
Adrian Wiechec
118426383622680449865

Nov 07, 2011
Nov 07, 2011
Buzz
Public

W ramach akcji 'wykańczania Whedona' wróciłem do Astonishing X-Men. (Okazało się zresztą, jak w p...


W ramach akcji 'wykańczania Whedona' wróciłem do Astonishing X-Men. (Okazało się zresztą, jak w przypadku Runaways, że przeczytałem już wcześniej wszystkie zeszyty oprócz ostatniego.)

Najpierw mamy 'Gifted', w którym pojawia się rewolucyjne 'lekarstwo na mutację'. Można by się spodziewać, że dość ważna sprawa, jak na komiks o X-Menach. Niestety, temat w ogóle nie rozwija skrzydeł. Powrót Collosusa zza grobu okazał się znacznie ważniejszy. (No i Lockheed jest świetny w walce z Ordem.)
Później dostajemy 'Danger', w którym Danger Room mści się na X-Menach za lata niewoli. Dlaczego Xavier mu to zrobił? Specjalnego uzasadnienia brak. Za to dostajemy gigantycznego Sentinela w Genoshy.
Następnie w 'Torn' Emmie odpala całkowicie i na czele (w swojej głowie) 'Hellfire Clubu' atakuje i pokonuje całą grupę. Udaje się ją powstrzymać, ale zanim sytuacja zdąży się dopełnić w pół zdania...
...Wybieramy się na Breakworld, a po drodze sporo efektownej kosmicznej akcji i jedna bardzo sprytnie podana zmyła. I na koniec Annual z gościnnym udziałem całej masy bohaterów Marvelowskich.
Całość nie jest zła, ale brakuje wrażenia kompletności. Wątki pojawiają się i znikają, końcówki rzadko satysfakcjonują. Siłą Whedona na pewno są za to świetne dialogi i umiejętność efektownego opowiadania historii. Zresztą, mnóstwo ludzi twierdzi, że X-Meni to głównie mydlana opera - więc może whedonowskie podejście do tematu jest właściwe... Aha, graficznie Cassaday absolutnie rządzi - jeden z najlepszych rysowników w branży.

Z rozpędu przeczytałem też następny ciąg AXM, który stworzył Ellis. Gdy podpowiem, że jeden cykl dotyczy inwazji ze świata równoległego, a drugi wyprzedzającego ataku na wyspę pełną potworów, to każdy zaraz pomyśli o Authority i dokończy, że w trzecim pradawny bóg wraca na Ziemię. Trzeba więc przyznać, że Ellis zaczyna się robić wtórny i może faktycznie trzeba go przestać zmuszać do pisania o superbohaterach. Same historie nie są złe: rozmach typowy dla SF, ciekawe wizje alternatywnych wszechświatów, zakończenia po ellisowsku fascynująco antyklimatyczne. Ale postacie nie do końca zachowują się, jak powinny i akcja właściwie pozostaje mocno otwarta. Do tego graficy (Bianchi, Jimenez, Andrews) kompletnie rozczarowują: we wszystkich trzech przypadkach miałem silne wrażenie karykaturalności postaci. (No i złośliwy czytelnik mógłby stwierdzić, że o wątkach z lat 90-tych, jak Forge czy Brood, lepiej na zawsze zapomnieć.)

W ramach akcji 'wykańczania Whedona' wróciłem do Astonishing X-Men. (Okazało się zresztą, jak w przypadku Runaways, że przeczytałem już wcześniej wszystkie zeszyty oprócz ostatniego.)

Najpierw mamy 'Gifted', w którym pojawia się rewolucyjne 'lekarstwo na mutację'. Można by się spodziewać, że dość ważna sprawa, jak na komiks o X-Menach. Niestety, temat w ogóle nie rozwija skrzydeł. Powrót Collosusa zza grobu okazał się znacznie ważniejszy. (No i Lockheed jest świetny w walce z Ordem.)
Później dostajemy 'Danger', w którym Danger Room mści się na X-Menach za lata niewoli. Dlaczego Xavier mu to zrobił? Specjalnego uzasadnienia brak. Za to dostajemy gigantycznego Sentinela w Genoshy.
Następnie w 'Torn' Emmie odpala całkowicie i na czele (w swojej głowie) 'Hellfire Clubu' atakuje i pokonuje całą grupę. Udaje się ją powstrzymać, ale zanim sytuacja zdąży się dopełnić w pół zdania...
...Wybieramy się na Breakworld, a po drodze sporo efektownej kosmicznej akcji i jedna bardzo sprytnie podana zmyła. I na koniec Annual z gościnnym udziałem całej masy bohaterów Marvelowskich.
Całość nie jest zła, ale brakuje wrażenia kompletności. Wątki pojawiają się i znikają, końcówki rzadko satysfakcjonują. Siłą Whedona na pewno są za to świetne dialogi i umiejętność efektownego opowiadania historii. Zresztą, mnóstwo ludzi twierdzi, że X-Meni to głównie mydlana opera - więc może whedonowskie podejście do tematu jest właściwe... Aha, graficznie Cassaday absolutnie rządzi - jeden z najlepszych rysowników w branży.

Z rozpędu przeczytałem też następny ciąg AXM, który stworzył Ellis. Gdy podpowiem, że jeden cykl dotyczy inwazji ze świata równoległego, a drugi wyprzedzającego ataku na wyspę pełną potworów, to każdy zaraz pomyśli o Authority i dokończy, że w trzecim pradawny bóg wraca na Ziemię. Trzeba więc przyznać, że Ellis zaczyna się robić wtórny i może faktycznie trzeba go przestać zmuszać do pisania o superbohaterach. Same historie nie są złe: rozmach typowy dla SF, ciekawe wizje alternatywnych wszechświatów, zakończenia po ellisowsku fascynująco antyklimatyczne. Ale postacie nie do końca zachowują się, jak powinny i akcja właściwie pozostaje mocno otwarta. Do tego graficy (Bianchi, Jimenez, Andrews) kompletnie rozczarowują: we wszystkich trzech przypadkach miałem silne wrażenie karykaturalności postaci. (No i złośliwy czytelnik mógłby stwierdzić, że o wątkach z lat 90-tych, jak Forge czy Brood, lepiej na zawsze zapomnieć.)



http://activitystrea.ms/schema/1.0/photo

http://activitystrea.ms/schema/1.0/article
Astonishing X-Men - Wikipedia, the free encyclopedia




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz