czwartek, 2 czerwca 2011

Buzz: 2011-06-02 07:57

tag:google.com,2010:buzz:z12pf55zcxjjjxlhe04cdljidk3uxdbjvfw
Adrian Wiechec
Adrian Wiechec
118426383622680449865

Jun 02, 2011
Jun 02, 2011
Buzz
Public

Zapomniałem napisać o 'A Gamut of Games', a to przecież książka, o której z dachów trzeba krzycze...


Zapomniałem napisać o 'A Gamut of Games', a to przecież książka, o której z dachów trzeba krzyczeć! :)

Samo wznowienie to właściwie przedruk poprzedniego wydania z 1992 roku. Wygląda, jakby nic z nim więcej specjalnie nie robiono i może i dobrze, książka ma dzięki temu taki klasyczny urok - ryciny niczym w książkach z lat 60-tych, ilustrowane strony tytułowe dla rozdziałów i te rzeczy...

Zaczyna Sackson od opisywania gier innych autorów, które udało mu się zdobyć w różnych ciekawych okolicznościach oraz poznać od przyjaciół - autorów. Fragmenty o 'zwiedzaniu' Europy przez poszukiwanie gier w muzeach i antykwariatach (z niewyobrażalnie cierpliwą żoną u boku) uświadamiają, że ten gość był archetypicznym board-game-geekiem: gdyby pożył jeszcze parę lat dłużej, byłby żywym obiektem kultu. Niezmiernie też szkoda, że jego kolekcję gier spotkał tak smutny los. Jest w tym rozdziale parę znanych tytułów: 'Mate', 'LOA', 'Crossings/Epominidas', jest też gra Lecha Pijanowskiego.

Dalej następuje rozdział o grach karcianych, w którym Sackson próbuje swoich sił w tradycyjnych grach karcianych. Muszę przyznać, że opisy tych gier są dla mnie (człowieka, który nie potrafi odróżnić lewy od szlema, a a dubla od triumfa) w większości zupełnie niezrozumiałe. Do tego dochodzi jeszcze czasami słownictwo kręglowe czy baseballowe, bowiem Sackson wymyślił też karciane wersje tych gier sportowych. Ciekawe jest w tym rozdziale jednak karciane "zakorzenienie" Sacksona. To zresztą widać w całej książce: większość jego gier, jeśli umożliwia grę w 4 osoby, to w wariancie 'każdy na każdego' albo 'parami', jak w brydżu. Ciekawy jest tu kontrast z Knizią, który gier karcianych ma w swym portfolio setki, ale jedynie jego 4-osobowy wariant 'Lost Cities' pozwala na grę zespołową. Wynika to być może z różnic kulturowych (Europa-Ameryka), ale raczej z pokoleniowych (Sackson ur. 1920, Knizia ur. 1957).

Następna część to najsmaczniejszy kąsek: coś koło tuzina oryginalnych planszówek Sacksona. Są tu rzeczy mniej, bardziej i niezmiernie ciekawe. Przede wszystkim Focus/Domination, którego mam już co prawda samoróbkę (dwie paczki warcabów i szachownica bez rogów), ale prędzej już chyba Stronghold zdąży wydać wznowienie :) Jest też Domino Bead Game, które już kiedyś z Anią wypróbowaliśmy (niezłe, choć trudne) i musimy do niego wrócić, jako, że udało mi się kupić dwie identyczne paczki 'kolorowanego' domino. Ciekawie też zapowiada się 'Property', coś między 'Acquire' a 'Monopolem' (a może 'Monopoly Deal'?) - może być z tego ciekawa rodzinna gra ekonomiczna. Jest też gra słowna 'Last Word', podobna do Scrabble'a, ale zrywająca z klasyczną 'krzyżówkowością' (litery w wyrazie można wypisywać na planszy w dowolnej kolejności anagramowej) i przez to dająca znacznie większą swobodę - obawiam się tylko, że w języku polskim nie będzie działać tak dobrze, jak po angielsku.

Książkę kończy lawina mikrorecenzji ówczesnie (1969) dostępnych gier planszowych. Trzeba przyznać, że Sackson był dość powściągliwy (a może po prostu, niczym Faidutti, lubił wszystkie gry?): najgorszy epitet, jaki gra otrzymała, to że jest 'zbyt podatna na losowość'; słabsze gry przeważnie po prostu opisane są z tematu lub mechaniki. Takie samo traktowanie zarezerwował dla swoich własnych gier.

Podsumowując: Sackson wielkim projektantem gier był. 'A Gamut of Games' to absolutna klasyka, zdecydowanie warta wznowienia. Niech będzie pierwszą jaskółką sukcesu strongholdowych wznowień gier Sacksona.

Zapomniałem napisać o 'A Gamut of Games', a to przecież książka, o której z dachów trzeba krzyczeć! :)

Samo wznowienie to właściwie przedruk poprzedniego wydania z 1992 roku. Wygląda, jakby nic z nim więcej specjalnie nie robiono i może i dobrze, książka ma dzięki temu taki klasyczny urok - ryciny niczym w książkach z lat 60-tych, ilustrowane strony tytułowe dla rozdziałów i te rzeczy...

Zaczyna Sackson od opisywania gier innych autorów, które udało mu się zdobyć w różnych ciekawych okolicznościach oraz poznać od przyjaciół - autorów. Fragmenty o 'zwiedzaniu' Europy przez poszukiwanie gier w muzeach i antykwariatach (z niewyobrażalnie cierpliwą żoną u boku) uświadamiają, że ten gość był archetypicznym board-game-geekiem: gdyby pożył jeszcze parę lat dłużej, byłby żywym obiektem kultu. Niezmiernie też szkoda, że jego kolekcję gier spotkał tak smutny los. Jest w tym rozdziale parę znanych tytułów: 'Mate', 'LOA', 'Crossings/Epominidas', jest też gra Lecha Pijanowskiego.

Dalej następuje rozdział o grach karcianych, w którym Sackson próbuje swoich sił w tradycyjnych grach karcianych. Muszę przyznać, że opisy tych gier są dla mnie (człowieka, który nie potrafi odróżnić lewy od szlema, a a dubla od triumfa) w większości zupełnie niezrozumiałe. Do tego dochodzi jeszcze czasami słownictwo kręglowe czy baseballowe, bowiem Sackson wymyślił też karciane wersje tych gier sportowych. Ciekawe jest w tym rozdziale jednak karciane "zakorzenienie" Sacksona. To zresztą widać w całej książce: większość jego gier, jeśli umożliwia grę w 4 osoby, to w wariancie 'każdy na każdego' albo 'parami', jak w brydżu. Ciekawy jest tu kontrast z Knizią, który gier karcianych ma w swym portfolio setki, ale jedynie jego 4-osobowy wariant 'Lost Cities' pozwala na grę zespołową. Wynika to być może z różnic kulturowych (Europa-Ameryka), ale raczej z pokoleniowych (Sackson ur. 1920, Knizia ur. 1957).

Następna część to najsmaczniejszy kąsek: coś koło tuzina oryginalnych planszówek Sacksona. Są tu rzeczy mniej, bardziej i niezmiernie ciekawe. Przede wszystkim Focus/Domination, którego mam już co prawda samoróbkę (dwie paczki warcabów i szachownica bez rogów), ale prędzej już chyba Stronghold zdąży wydać wznowienie :) Jest też Domino Bead Game, które już kiedyś z Anią wypróbowaliśmy (niezłe, choć trudne) i musimy do niego wrócić, jako, że udało mi się kupić dwie identyczne paczki 'kolorowanego' domino. Ciekawie też zapowiada się 'Property', coś między 'Acquire' a 'Monopolem' (a może 'Monopoly Deal'?) - może być z tego ciekawa rodzinna gra ekonomiczna. Jest też gra słowna 'Last Word', podobna do Scrabble'a, ale zrywająca z klasyczną 'krzyżówkowością' (litery w wyrazie można wypisywać na planszy w dowolnej kolejności anagramowej) i przez to dająca znacznie większą swobodę - obawiam się tylko, że w języku polskim nie będzie działać tak dobrze, jak po angielsku.

Książkę kończy lawina mikrorecenzji ówczesnie (1969) dostępnych gier planszowych. Trzeba przyznać, że Sackson był dość powściągliwy (a może po prostu, niczym Faidutti, lubił wszystkie gry?): najgorszy epitet, jaki gra otrzymała, to że jest 'zbyt podatna na losowość'; słabsze gry przeważnie po prostu opisane są z tematu lub mechaniki. Takie samo traktowanie zarezerwował dla swoich własnych gier.

Podsumowując: Sackson wielkim projektantem gier był. 'A Gamut of Games' to absolutna klasyka, zdecydowanie warta wznowienia. Niech będzie pierwszą jaskółką sukcesu strongholdowych wznowień gier Sacksona.



http://activitystrea.ms/schema/1.0/photo

http://activitystrea.ms/schema/1.0/article
A Gamut of Games




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz