tag:google.com,2010:buzz:z13vhf3h3qedwhbba04cdljidk3uxdbjvfw

Adrian Wiechec
118426383622680449865
May 10, 2011
May 10, 2011
Buzz
Public

Adrian Wiechec
118426383622680449865
May 10, 2011
May 10, 2011
Buzz
Public
Obejrzeliśmy 'Thora'. Dobre. Zasadniczo, jeśli ktoś się spodziewał widowiskowego filmu o nordycki...
Obejrzeliśmy 'Thora'. Dobre. Zasadniczo, jeśli ktoś się spodziewał widowiskowego filmu o nordyckim bogu piorunów w przebraniu superbohatera, to się nie rozczaruje. W skrócie: spodoba się tym, którym podobał się 'Iron Man', choć klimat jest jednak nieco inny.
W reżyserii widać rękę Branagha: kilka scen jest ewidentnie zaaranżowanych 'teatralnie' (np. pierwsze wejście - a właściwie wyjście zza kolumny - Lokiego) i generalnie widać, że aktorzy wiedzieli, co i jak mają zagrać. Zresztą, radzili sobie też całkiem dobrze: i stary wyjadacz Hopkins, i prawie-debiutanci jak Hemsworth (Thor) czy Hiddleston (Loki). No i może uda mi się wreszcie zapomnieć Portman, jak grała Amidalę.
Scenariusz w miarę nieskomplikowany: Thor dojrzewa z egoistycznego dzieciaka do przyszłego odpowiedzialnego króla. I aktor robi to całkiem szczerze, przez co wygrywa. Znacznie ciekawszą rolę ma Loki (brawo za nie spłaszczenie komiksu), ale ten biedak to zawsze ma przechlapane.
Z rzeczy szokujących: kompletnie zrezygnowali z Blake'a, co jest dość sporą różnicą w stosunku do oryginału - ale przecież Ultimate'owy Thor też radzi sobie całkiem dobrze bez 'sklejenia' ze śmiertelnikiem.
Klimaty mitologiczne zostały (no i dobrze, bez tego nie ma Thora), ale przemalowano cały setting (Asgard i 9 krain) na science-fiction, a właściwie techno-fantasy (coś między "Stargate'em" a nowym "Star Trekiem"). Normalnie mi ta estetyka niespecjalnie do gustu przypada, ale zrobili ją z takim wdziękiem, że chyba się przekonałem. W szczególności, wielkie wrażenie zrobiło na mnie to, jak wygląda i działa Bifrost: w oryginale po prostu tęczowy most, w filmie - steampunkowe działo wormhole'owo-międzyplanetarne. Cudo.
W ogóle dość sporo pozostało z komiksów: młot Thora spadający na Ziemię jak u Straczyńskiego, obrona małego miasteczka przed Destroyerem (jak w 'Thor: Secret Invasion' i 'Thot: The Siege').
Jest też nieco przygotowań do filmowych 'Avengersów'. Jest Coulson, wspominają Bannera i (chyba) Pyma, pojawia się Hawkeye (trzeba przyznać, że dziwacznie: trzyma łuk przez dobre kilka minut, ale nie dano mu strzelić). No i jest tradycyjna po-napisowa premia: Fury i Kosmiczny Sześcian. Oraz Loki (o co chodzi z tym podpowiadaniem kwestii Selvigowi?).
Generalnie: Marvel złapał właściwą formułę dla swoich filmów i są już w stanie zacząć filmować coś oprócz typowych 'trykotów'. 'Thor' na początek, ponoć w kolejce jest 'Doctor Strange'. Może być niezłe.
(A w ogóle, 3D to jedno wielkie zawracanie głowy. Obraz jest ciemny, mniejszy, a okularnicy (jak ja) dostają w pakiecie całą gamę poblasków powstających między dwoma zestawami szkieł. I wszystko po to, żeby czyjś miecz na ekranie mógł mierzyć w publiczność. Podziękuję.)
W reżyserii widać rękę Branagha: kilka scen jest ewidentnie zaaranżowanych 'teatralnie' (np. pierwsze wejście - a właściwie wyjście zza kolumny - Lokiego) i generalnie widać, że aktorzy wiedzieli, co i jak mają zagrać. Zresztą, radzili sobie też całkiem dobrze: i stary wyjadacz Hopkins, i prawie-debiutanci jak Hemsworth (Thor) czy Hiddleston (Loki). No i może uda mi się wreszcie zapomnieć Portman, jak grała Amidalę.
Scenariusz w miarę nieskomplikowany: Thor dojrzewa z egoistycznego dzieciaka do przyszłego odpowiedzialnego króla. I aktor robi to całkiem szczerze, przez co wygrywa. Znacznie ciekawszą rolę ma Loki (brawo za nie spłaszczenie komiksu), ale ten biedak to zawsze ma przechlapane.
Z rzeczy szokujących: kompletnie zrezygnowali z Blake'a, co jest dość sporą różnicą w stosunku do oryginału - ale przecież Ultimate'owy Thor też radzi sobie całkiem dobrze bez 'sklejenia' ze śmiertelnikiem.
Klimaty mitologiczne zostały (no i dobrze, bez tego nie ma Thora), ale przemalowano cały setting (Asgard i 9 krain) na science-fiction, a właściwie techno-fantasy (coś między "Stargate'em" a nowym "Star Trekiem"). Normalnie mi ta estetyka niespecjalnie do gustu przypada, ale zrobili ją z takim wdziękiem, że chyba się przekonałem. W szczególności, wielkie wrażenie zrobiło na mnie to, jak wygląda i działa Bifrost: w oryginale po prostu tęczowy most, w filmie - steampunkowe działo wormhole'owo-międzyplanetarne. Cudo.
W ogóle dość sporo pozostało z komiksów: młot Thora spadający na Ziemię jak u Straczyńskiego, obrona małego miasteczka przed Destroyerem (jak w 'Thor: Secret Invasion' i 'Thot: The Siege').
Jest też nieco przygotowań do filmowych 'Avengersów'. Jest Coulson, wspominają Bannera i (chyba) Pyma, pojawia się Hawkeye (trzeba przyznać, że dziwacznie: trzyma łuk przez dobre kilka minut, ale nie dano mu strzelić). No i jest tradycyjna po-napisowa premia: Fury i Kosmiczny Sześcian. Oraz Loki (o co chodzi z tym podpowiadaniem kwestii Selvigowi?).
Generalnie: Marvel złapał właściwą formułę dla swoich filmów i są już w stanie zacząć filmować coś oprócz typowych 'trykotów'. 'Thor' na początek, ponoć w kolejce jest 'Doctor Strange'. Może być niezłe.
(A w ogóle, 3D to jedno wielkie zawracanie głowy. Obraz jest ciemny, mniejszy, a okularnicy (jak ja) dostają w pakiecie całą gamę poblasków powstających między dwoma zestawami szkieł. I wszystko po to, żeby czyjś miecz na ekranie mógł mierzyć w publiczność. Podziękuję.)
Obejrzeliśmy 'Thora'. Dobre. Zasadniczo, jeśli ktoś się spodziewał widowiskowego filmu o nordyckim bogu piorunów w przebraniu superbohatera, to się nie rozczaruje. W skrócie: spodoba się tym, którym podobał się 'Iron Man', choć klimat jest jednak nieco inny.
W reżyserii widać rękę Branagha: kilka scen jest ewidentnie zaaranżowanych 'teatralnie' (np. pierwsze wejście - a właściwie wyjście zza kolumny - Lokiego) i generalnie widać, że aktorzy wiedzieli, co i jak mają zagrać. Zresztą, radzili sobie też całkiem dobrze: i stary wyjadacz Hopkins, i prawie-debiutanci jak Hemsworth (Thor) czy Hiddleston (Loki). No i może uda mi się wreszcie zapomnieć Portman, jak grała Amidalę.
Scenariusz w miarę nieskomplikowany: Thor dojrzewa z egoistycznego dzieciaka do przyszłego odpowiedzialnego króla. I aktor robi to całkiem szczerze, przez co wygrywa. Znacznie ciekawszą rolę ma Loki (brawo za nie spłaszczenie komiksu), ale ten biedak to zawsze ma przechlapane.
Z rzeczy szokujących: kompletnie zrezygnowali z Blake'a, co jest dość sporą różnicą w stosunku do oryginału - ale przecież Ultimate'owy Thor też radzi sobie całkiem dobrze bez 'sklejenia' ze śmiertelnikiem.
Klimaty mitologiczne zostały (no i dobrze, bez tego nie ma Thora), ale przemalowano cały setting (Asgard i 9 krain) na science-fiction, a właściwie techno-fantasy (coś między "Stargate'em" a nowym "Star Trekiem"). Normalnie mi ta estetyka niespecjalnie do gustu przypada, ale zrobili ją z takim wdziękiem, że chyba się przekonałem. W szczególności, wielkie wrażenie zrobiło na mnie to, jak wygląda i działa Bifrost: w oryginale po prostu tęczowy most, w filmie - steampunkowe działo wormhole'owo-międzyplanetarne. Cudo.
W ogóle dość sporo pozostało z komiksów: młot Thora spadający na Ziemię jak u Straczyńskiego, obrona małego miasteczka przed Destroyerem (jak w 'Thor: Secret Invasion' i 'Thot: The Siege').
Jest też nieco przygotowań do filmowych 'Avengersów'. Jest Coulson, wspominają Bannera i (chyba) Pyma, pojawia się Hawkeye (trzeba przyznać, że dziwacznie: trzyma łuk przez dobre kilka minut, ale nie dano mu strzelić). No i jest tradycyjna po-napisowa premia: Fury i Kosmiczny Sześcian. Oraz Loki (o co chodzi z tym podpowiadaniem kwestii Selvigowi?).
Generalnie: Marvel złapał właściwą formułę dla swoich filmów i są już w stanie zacząć filmować coś oprócz typowych 'trykotów'. 'Thor' na początek, ponoć w kolejce jest 'Doctor Strange'. Może być niezłe.
(A w ogóle, 3D to jedno wielkie zawracanie głowy. Obraz jest ciemny, mniejszy, a okularnicy (jak ja) dostają w pakiecie całą gamę poblasków powstających między dwoma zestawami szkieł. I wszystko po to, żeby czyjś miecz na ekranie mógł mierzyć w publiczność. Podziękuję.)
W reżyserii widać rękę Branagha: kilka scen jest ewidentnie zaaranżowanych 'teatralnie' (np. pierwsze wejście - a właściwie wyjście zza kolumny - Lokiego) i generalnie widać, że aktorzy wiedzieli, co i jak mają zagrać. Zresztą, radzili sobie też całkiem dobrze: i stary wyjadacz Hopkins, i prawie-debiutanci jak Hemsworth (Thor) czy Hiddleston (Loki). No i może uda mi się wreszcie zapomnieć Portman, jak grała Amidalę.
Scenariusz w miarę nieskomplikowany: Thor dojrzewa z egoistycznego dzieciaka do przyszłego odpowiedzialnego króla. I aktor robi to całkiem szczerze, przez co wygrywa. Znacznie ciekawszą rolę ma Loki (brawo za nie spłaszczenie komiksu), ale ten biedak to zawsze ma przechlapane.
Z rzeczy szokujących: kompletnie zrezygnowali z Blake'a, co jest dość sporą różnicą w stosunku do oryginału - ale przecież Ultimate'owy Thor też radzi sobie całkiem dobrze bez 'sklejenia' ze śmiertelnikiem.
Klimaty mitologiczne zostały (no i dobrze, bez tego nie ma Thora), ale przemalowano cały setting (Asgard i 9 krain) na science-fiction, a właściwie techno-fantasy (coś między "Stargate'em" a nowym "Star Trekiem"). Normalnie mi ta estetyka niespecjalnie do gustu przypada, ale zrobili ją z takim wdziękiem, że chyba się przekonałem. W szczególności, wielkie wrażenie zrobiło na mnie to, jak wygląda i działa Bifrost: w oryginale po prostu tęczowy most, w filmie - steampunkowe działo wormhole'owo-międzyplanetarne. Cudo.
W ogóle dość sporo pozostało z komiksów: młot Thora spadający na Ziemię jak u Straczyńskiego, obrona małego miasteczka przed Destroyerem (jak w 'Thor: Secret Invasion' i 'Thot: The Siege').
Jest też nieco przygotowań do filmowych 'Avengersów'. Jest Coulson, wspominają Bannera i (chyba) Pyma, pojawia się Hawkeye (trzeba przyznać, że dziwacznie: trzyma łuk przez dobre kilka minut, ale nie dano mu strzelić). No i jest tradycyjna po-napisowa premia: Fury i Kosmiczny Sześcian. Oraz Loki (o co chodzi z tym podpowiadaniem kwestii Selvigowi?).
Generalnie: Marvel złapał właściwą formułę dla swoich filmów i są już w stanie zacząć filmować coś oprócz typowych 'trykotów'. 'Thor' na początek, ponoć w kolejce jest 'Doctor Strange'. Może być niezłe.
(A w ogóle, 3D to jedno wielkie zawracanie głowy. Obraz jest ciemny, mniejszy, a okularnicy (jak ja) dostają w pakiecie całą gamę poblasków powstających między dwoma zestawami szkieł. I wszystko po to, żeby czyjś miecz na ekranie mógł mierzyć w publiczność. Podziękuję.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz